
Ponownie sport okazał się dla MKS Selgros Lublin brutalny. Po emocjonującym meczu 4. kolejki fazy grupowej Women's EHF Champions League lublinianki przegrały we własnej hali z FTC Rail Cargo Hungaria 24:26 (12:15).
To było prawdziwe święto szczypiorniaka. Kibice z Węgier blisko w stuosobowej grupie już na ponad godzinę przed rozpoczęciem spotkania zaczęli zapełniać swój sektor w hali Globus. Fani obu drużyn stworzyli w niedzielę wspaniałą atmosferą, godną Ligi Mistrzyń. Przed pierwszym gwizdkiem minutą ciszy uczczono pamięć zmarłego przed kilkoma dniami Tadeusza Mazowieckiego.
Już początek meczu pokazał, że przed dwoma tygodniami w Dabas nie było przypadku. Przypomnijmy, że wicemistrzynie Węgier zwyciężyły 40:25. Wynik otworzyła ze skrzydła Monika Kovacsicz. Wyrównała co prawda szybko Alesia Mihdaliova, ale kolejne bramki zdobywały Węgierki, które w 7 min po kontrze Orsolyi Verten wygrywały 5:1.
Lublinianki miały mnóstwo problemów z przejściem defensywy FTC. Najjaśniejszą postacią w lubelskiej ekipie była bramkarka Ekaterina Dzhukeva, która znakomicie weszła w mecz, broniąc m.in. rzut karny. Sabina Włodek w niedzielę nadal nie mogła wystawić do gry kontuzjowanej Weroniki Gawlik. - Mam nadzieję, że zagram już w przyszłym tygodniu - mówiła przed spotkaniem „Wera”.
Niemoc MKS w ataku przerwała w 8 min z koła Joanna Drabik. Po słabszym początku mistrzynie Polski zaczęły grać coraz lepiej. Dwie minuty później po szybkim ataku Małgorzaty Majerek, przyjezdne prowadziły już tylko 5:4. Następne minuty to istna wymiana ciosów. Wyrównać mogła Kamila Skrzyniarz, ale piłka po jej rzucie trafiła w słupek bramki Aleny Abramovich. Ku radości lubelskich kibiców „Kama” szybko się pozbierała i zaczęła zdobywać ważne trafienia.
W 19 min właśnie po golu Skrzyniarz strata MKS ponownie wynosiła tylko jedną bramkę (9:10). Jednak kolejne błędy gospodyń skrupulatnie wykorzystały Węgierki. W 24 min FTC wygrywało 14:11. I taką przewagę dowiozły do przerwy (15:12).
Drugą część rywalizacji, podobnie jak pierwszą lepiej rozpoczęły szczypiornistki z Węgier. W 36 min Sandra Zacsik rzuciła na 18:12. Było już naprawdę źle. Dopiero w 38 min Małgorzata Rola zdobyła pierwszą bramkę po przerwie. Ale na szczęście wróciliśmy do gry. Ponownie świetnie zaczęła bronić Dzhukeva i w 41 min przy stanie 15:18 Gabor Elek, trener FTC poprosił o czas.
Walczące lubelskie zawodniczki robiły co mogły. W 48 min po golu Kamili Skrzyniarz było 21:19 dla zespołu z Budapesztu. Trzeba przyznać, że Skrzyniarz rozegrała w niedzielę najlepszy mecz w sezonie.
Wystarczyły dwie składne akcje i Zusanna Tomori wraz z Kovacsicz podwyższyły wynik na 23:19. Po chwili ta druga wylądowała na ławkę kar. Mistrzynie Polski świetnie wykorzystały grę w przewadze. Rzuciła ponownie Skrzyniarz, a ładnym lobem popisała się Karolina Konsur. To był dobry okres gry MKS. Na cztery minuty przed końcem do remisu 23:23 doprowadziła z rzutu karnego Dorota Małek. Niestety podobnie jak to miało miejsce w spotkaniu z FC Midtjylland ostatnie słowo należało do rywalek, które w mistrzowski sposób rozegrały ostatnie minuty i zwyciężyły 26:24.
MKS Selgros Lublin – FTC Rail Cargo Hungaria 24:26 (12:15)
MKS Selgros: Dzhukeva – Skrzyniarz 8, Drabik 4, Małek 3, Rola 2, Wojdat 2, Wojtas 2, Mihdaliova 1, Konsur 1, Majerek 1, Gęga, Nestsiaruk.
Trener: Sabina Włodek.
Kary: 6 min.
Karne: 2/2.
FTC: Abramovich – Tomori 7, Kovacsicz 5, Zacsik 4, Szucsanszki 3, Steinbach 3, Verten 2, Szarka 1, Szamoransky 1, Pena, Meszaros, Cifra, Such.
Trener: Gabor Elek.
Kary: 6 min.
Karne: 4/6.
Sędziowali: Michalis Tzaferopoulos i Andreas Bethmann (Grecja).
Delegat EHF: Viktor Konopliastyi (Ukraina).
Widzów: ok. 2000 ( w tym ok. 80 z Węgier).
Galeria zdjęć -> TU